Polski sektor drobiarski bije historyczne rekordy, choć nie bez przeszkód

Polska branża drobiarska po raz kolejny udowadnia swoją dominację na europejskim rynku, notując wyniki, które jeszcze do niedawna wydawały się nieosiągalne. Z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w październiku padł historyczny rekord wylęgów piskląt brojlerów. W ciągu zaledwie jednego miesiąca na rynek trafiło aż 154 miliony sztuk drobiu przeznaczonego do szybkiego tuczu. To wzrost o 5,5 miliona w porównaniu do poprzedniego rekordowego wyniku odnotowanego w ubiegłym roku.

Nienasycony rynek i importowe wsparcie

Skala produkcji jest tak ogromna, że krajowe wylęgarnie pracują na najwyższych obrotach, a mimo to nie są w stanie w pełni zaspokoić popytu hodowców. Jak zauważa Katarzyna Gawrońska, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, zapotrzebowanie na pisklęta jest obecnie tak wysokie, że Polska nie tylko śrubuje własne rekordy produkcyjne, ale musi także posiłkować się importem, by uzupełnić braki. W rozmowie z portalem Agronews ekspertka wskazała, że w pierwszych dziesięciu miesiącach 2025 roku sprowadzono z zagranicy niemal 35,5 miliona ptaków.

Polska, odpowiadając za około 21 proc. całej unijnej produkcji, umacnia swoją pozycję lidera w Europze. Sytuacja na rynkach międzynarodowych sprzyja naszym producentom, co widać w wynikach finansowych. Wartość polskiego eksportu w pierwszych trzech kwartałach 2025 roku zbliżyła się do poziomu 3,9 mld euro, co oznacza imponujący wzrost o ponad 19 proc. rok do roku. Co ciekawe, ten skok finansowy nie idzie w parze z ilością wysyłanego towaru. Gawrońska zwraca uwagę na interesujące zjawisko: choć zarobiliśmy znacznie więcej, wolumen eksportu spadł o 3 proc. Oznacza to, że branża beneficjentem rosnących cen na światowych rynkach, a nie samej fizycznej ekspansji sprzedaży.

Ryzyko wpisane w sukces i tragiczne incydenty

Tak potężna skala działalności niesie ze sobą specyficzne zagrożenia. Polski sektor jest uzależniony od rynków zagranicznych w stopniu niespotykanym nigdzie indziej. Roczna produkcja na poziomie prawie 2,89 mln ton przewyższa krajowe spożycie aż o 50 proc. Dla porównania, u innych europejskich potentatów, takich jak Hiszpania, Francja czy Niemcy, nadwyżka ta wynosi średnio zaledwie 9 proc. Gawrońska podkreśla, że choć taki udział eksportu jest powodem do dumy i ewenementem na skalę światową, stanowi jednocześnie potężny czynnik ryzyka przy obecnym wolumenie produkcji.

Niestety, masowa skala hodowli wiąże się też z zagrożeniami natury fizycznej, o czym boleśnie przekonali się niedawno właściciele jednej z ferm. W wyniku potężnego pożaru, który strawił obiekty gospodarcze, zginęło ponad 100 tysięcy kurczaków. Służby ratunkowe potwierdziły, że w zdarzeniu nikt z ludzi nie ucierpiał, jednak straty w inwentarzu są ogromne, co rzuca cień na dynamicznie rozwijający się sektor.

Trend na zrównoważony chów przydomowy

Podczas gdy przemysłowi giganci walczą o kolejne procenty na rynkach eksportowych, na poziomie lokalnym widać wyraźny zwrot ku zrównoważonemu stylowi życia i niezależności żywieniowej. Dobrym przykładem tego trendu są zmiany legislacyjne wprowadzane przez samorządy, takie jak Rada Miasta Palm Coast, która 16 grudnia 2025 roku oficjalnie przyjęła uchwałę zezwalającą mieszkańcom na utrzymywanie przydomowych kurników. Decyzja ta, podjęta jednogłośnie, ma na celu promowanie zdrowszego stylu życia i lokalnego pozyskiwania żywności, stanowiąc swoistą alternatywę dla masowej produkcji.

Nowe przepisy, które weszły w życie w trybie natychmiastowym, są jednak ściśle uregulowane. Mieszkańcy chcący skorzystać z tego przywileju muszą uiścić opłatę w wysokości 50 dolarów i spełnić szereg wymogów. Dozwolone jest posiadanie maksymalnie czterech kur niosek, przy czym obowiązuje całkowity zakaz trzymania kogutów. Program skierowany jest do właścicieli domów jednorodzinnych, które nie podlegają pod stowarzyszenia właścicieli nieruchomości (HOA), a w przypadku wynajmu konieczna jest zgoda właściciela posesji.

To rozwinięcie pilotażowego programu z maja 2025 roku, który spotkał się z dużym zainteresowaniem. Władze miasta uprościły nawet procedurę, umożliwiając składanie wniosków przez internetowy portal pozwoleń w sekcji „Chicken Coop – Backyard Chickens”. Pokazuje to, że mimo dominacji wielkich ferm, chęć posiadania własnego, choćby symbolicznego źródła żywności, staje się coraz wyraźniejsza wśród lokalnych społeczności.